Cześć!
Mam na imię Marta i jestem młodą, niespełna 32 letnią kobietą. Pewnie spodziewasz się tego, że od razu zacznę opowiadać o swoich ezoterycznych zainteresowaniach. A tu klops, bo zacznę od czegoś zupełnie innego.
Całkiem normalna ze mnie babka i do tego dość życiowa. Z mniejszymi i większymi problemami. Mama, partnerka, przedsiębiorczyni, właścicielka głośnego kundelka i małego sfinksa. Wszystko kwestionuję i racjonalizuję. Szukam dowodów na istnienie rzeczy nienamacalnych. Jestem dociekliwa i w tym całym świecie ezo widzę ogromną ilość delulu.
ALE NIE W TAROCIE.
Tarot jest dla mnie czymś tak cudownym, że nawet sobie tego nie wyobrażacie. To nie tylko narzędzie do pracy z podświadomością, ale także do zapobiegania różnym, nieprzyjemnym rzeczom. Nigdy nie traktowałam Tarota jak wyroczni, lecz jako rady i wskazówki do tego, co można zmienić i ulepszyć. Tak samo jest z zaglądaniem przez karty w przyszłość. Zawsze patrzę na to, co można poprawić, przed czym się uchronić i czemu zapobiec. Uważam, że ten kto nie korzysta z pomocy kart, bardzo sobie utrudnia życie. Ale cóż, jego sprawa 😉
Przechodząc do moich wcześniej wspomnianych ezoterycznych zainteresowań, wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Od kiedy pamiętam, w moim otoczeniu działy się trudne do wytłumaczenia rzeczy. Jako dziecko mieszkałam w bardzo starym domu (wychowało się w nim kilka pokoleń i moja rodzina nie wie, co się tam działo, zanim się sprowadzili), w którym często słyszałam dziwne dźwięki np. ciężkie, męskie kroki na strychu, na którym nie było nikogo, widziałam i czułam rzeczy, które ciężko było wytłumaczyć. Czułam, gdy ktoś umierał, często wiedziałam, co się wydarzy, zanim coś faktycznie miało miejsce. Odczytywałam wiele sygnałów z podświadomości, których długo nie rozumiałam, ale zawsze finalnie udało się je zrozumieć. Można by rzec… MAGIA. Lecz jak to ja, zawsze sprowadzałam to do tego, że po prostu mi się wydaje. Interesowałam się życiem po życiu i sprawami paranormalnymi, czytaniem z kart klasycznych… i nawet to robiłam, lecz przerwałam to gdy przeraziłam się jednym z odczytów, który niestety się wkrótce spełnił. Miałam potem epizod z poszukiwaniem swojej duchowej drogi, lecz przekonałam się, że żadem system religijny nie jest dla mnie. W międzyczasie zainteresowałam się Tarotem i… zostało to ze mną do teraz, lecz w ukryciu. Długo nikomu nie mówiłam, że jestem nim zafascynowana… Mój Tarotowy coming out zaliczyłam parę lat temu. Choć bardzo się bałam, zostało to przyjęte bardzo dobrze i pozwoliło mi otworzyć się na maxa.
I choć kocham Tarota, to niestety czytanie z kart ma też swoją ciemną stronę – niektórzy ludzie postrzegają mnie jako totalnie odklejoną babkę, choć odklejona od rzeczywistości nie jestem. Po prostu mnie nie znają i kierują się stereotypami. Nie rozumieją tego, że jako tarocistka, nie sprawdzam wszystkiego w Tarocie. Słuchajcie, jestem uziemiona do przesady, zawsze szukam logicznego i racjonalnego wytłumaczenia wielu spraw. Mam normalne zainteresowania jakimi są meteorologia, astronomia, ogród, social media, zdrowie i zdrowe odżywianie, zielarstwo i ludzka psychika. Uwielbiam politykę, lubię wiedzieć, co się dzieje na świecie.
Można by rzec, że jestem normalnym człowiekiem, który ułatwia sobie życie Tarotem.
To dobre podsumowanie.
Zostaniesz ze mną na dłużej? Zapraszam!